Ureki to morski kurort słynący z magnetycznego piasku. Dla mnie, przyzwyczajonej do słonecznie żółciutkiego piasku nad Bałtykiem, widok czarnej (no, bardziej szarej) plazy był dość... interesujący. Podczas mojej pierwszej wizyty w Ureki, jeszcze przed sezonem, zobaczyłam puste budynki, drogi bez samochodów i wyludnioną plaże z „brudnym” piaskiem. Ten widok kłócił się bardzo ze wszystkimi zasłyszanymi historiami o leczniczych właściwłościach magnetycznych piasków oraz tłumach turystów i kuracjuszy zasypujących się nim.
Kiedy ponownie odwiedziłam Ureki nie mogłam poznać tego miejsca. Na ulicach roiło się od ludzi, plaża była w całości okupowana, wszędzie pełno było straganów z balonami, drożdżówkami i watą cukrową.
Właściwości leczniczych magnetycznego piasku nie jestem w stanie określić. Do schorowanych osób nie należę, urazów też nie miałam. Mogę jedynie zaznaczyć, że nagrzany piecze w stopy bardziej niż żółty, a dodatkowo nie sposób go usunąć z kostiumu kąpielowego jak porządnie wlezie (ot, mam teraz pełno maleńkich, czarnych ziarenek, których nie jestem w stanie usunąć).
Odpoczynek w Ureki? Bardzo chętnie, aczkolwiek nie w sezonie. No, chyba że komuś nie przeszkadzają tłumy.